Przyszli
do [Jezusa] z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu
przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i
przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk…(Mk 2,3 - 4)
W moim osobistym ewangelicznym zamyśleniu scena uzdrowienia paralityka jest także
zachętą do modlitwy wstawienniczej, czyli do przynoszenia do Jezusa ludzi mających problemy. Nie ma znaczenia,
jakiego rodzaju są ich problemy, jaki paraliż
ich dotknął. Wierzę, to podstawowy warunek, że Wszechmogący sobie z wszystkim
poradzi. Inną ważną okolicznością takiej modlitwy jest wytrwałość. Zauważmy,
ile problemów pokonali owi ludzie, aby stanąć przed Jezusem. Trzeba było
przekonać chorego, zdobyć stosowne nosze, przebyć pewną drogę…, a na koniec
najtrudniejsze – Jezus wydaje się niedostępny. Może się wydawać, że cały
wysiłek (a myślimy tu o modlitwie) poszedł na marne. Niech wówczas mocno
wybrzmią słowa Jezusa - Dzięki
swej wytrwałości ocalicie wasze dusze
(Łk 21,19). Oby tego nie zabrakło, oby też byli przy nas przyjaciele, którzy
zaniosą nas do Chrystusa, Lekarza ciał i dusz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz