czwartek, 10 kwietnia 2014

„Wtedy [syn marnotrawny] zastanowił się i rzekł: 
Ileż to najemników mojego ojca, ma pod dostatkiem chleba, 
a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca (…)” (Łk 15,17-18).

            Gdyby tak mieć trochę czasu, aby się zatrzymać, pomyśleć, zastanowić się.
 Może wówczas zrozumielibyśmy, że mamy do kogo pójść. My bezdomni,
osieroceni i spragnieni miłości mamy Ojca. Nie potrzeba nam znachorów,
 szarlatanów, horoskopów, zaklęć od uroków, ponieważ mamy Ojca. 
Tylko w Jego objęciach znajdziemy pokój i ukojenie, pociechę
 i pokrzepienie. U Niego „jest pod dostatkiem chleba” i nie musimy „ginąć z głodu”.

           On jest kimś więcej niż wszechwładny szef, wpływowy znajomy,
zaradny kolega. On jest OJCEM. MOIM OJCEM. Pewnie już „wpadliśmy”
 w Jego ramiona w wielkanocnym sakramencie pokuty i niech tak pozostanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz