A wśród tych, którzy przybyli, aby
oddać pokłon /Bogu/ w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc
przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go,
mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa (J 12,20 – 21)
Nie potrzeba wielkiej znajomości
geografii, aby wiedzieć, jak daleko jest z Grecji do Ziemi Świętej, aby
zobaczyć, jak daleką drogę przybyli owi Grecy na spotkanie z Panem Jezusem. Są oni jakby duchowymi spadkobiercami Trzech Mędrców ze Wschodu, a potem w ich ślady wyruszy chociażby Etiopczyk, dworzanin królowej Kandaki i tylu innych… Każdy z nich coś słyszał o Jezusie, wyczytał w księgach czy gwiazdach, ale nie
poprzestaje na tym. Chce Go spotkać osobiście, bo tak właśnie rodzi się wiara.
Na początku czyjeś świadectwo, zasłyszane historie, a potem trud wędrówki
(geograficznej, duchowej…), aby samemu upewnić się, sprawdzić, spotkać. Chcemy ujrzeć Jezusa – często w zupełnie niemy sposób i bezwiednie sygnalizuje współczesny człowiek. Kto mu w
tym pomoże? Z pustego przecież i Salomon nie naleje. Tylko ci, którzy spotkali
Pana, mogą Go wskazać innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz