piątek, 30 października 2015

         (…)była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy (…). Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy (…). Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: Jest sześć dni, w których należy pracować Łk 13,10-14)

          Zadziwiająca jest ta historia. Pobożni ludzie, widząc cud uzdrowienia, oburzają się na Jezusa. Człowiek ma pretensje do Boga, gdy ten czyni coś (tu rzekomo narusza prawo szabatu) wbrew jego widzimisię. A przecież szabat jest świętem na cześć Boga Stworzyciela i Przymierza, które zawarł z Izraelem. Jest czasem Jemu poświęconym. Ma przypominać wyzwolenie z niewoli egipskiej, mówi się o obowiązku radości w szabat, która ma być też przedsmakiem ery mesjańskiej. Czyż nie w ten sposób Jezus wypełnił prawo szabatu – uzdrawiając i uwalniając od ducha niemocy ; czyż nie wywołało to wiele radości i nie pokazało, jak bardzo Bóg troszczy się o swoje dzieci? Dlatego warto postawić jeszcze jedno pytanie – czy dla mnie chrześcijaństwo, modlitwa, sakramenty, Biblia to radość, autentyczne spotkanie z Bogiem, czas wyzwolenia i uzdrowienia? A może zagubiłem, czy też nigdy nie odkryłem tego prawdziwego oblicza naszej wiary i widząc tylko przepisy zaliczam, chodzę, odklepuję…?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz